niedziela, 22 kwietnia 2012

~Rozdział 1

   - … i przepraszam bardzo, ty chcesz się wyprowadzić ? Po moim trupie Kei, rozumiesz ? Po moim trupie ! Nie potrafisz nawet się nie spóźnić do szkoły ! Wiesz która jest godzina ?! – Czy ona naprawdę musiała to robić ? Stać nad tym pierdolonym łóżkiem i drzeć mi się do ucha ? – WSTAWAJ !

   Szczelniej zakryłem się kołdrą, próbując chociaż wytłumić irytujący głos mojej matki.  No rzeczywiście, tragedia. Spóźniłem się w tym miesiącu parę razy, no góra 14, a ta już robi aferę. Jakby ją to obchodziło.
- KEI ! – skuliłem się, gdy brutalnie zdarła ze mnie kołdrę. Zimno. – NIE KAŻ MI SIĘ POWTARZAĆ.
- No już … - jęknąłem, próbując otworzyć oczy. Spojrzałem półprzytomnie na matkę wyraźne dając jej do zrozumienia, że chce, żeby usunęła się z mojego pokoju. Ona tylko westchnęła z dezaprobatą i wyszła, nawet nie zamykając drzwi. Już nawet nie chciało mi się wrzeszczeć.  Wstałem i podszedłem do biurka, sięgając po telefon. 8.23. Nieważne. Przejrzałem spis połączeń. Jak zwykle Kenji próbował mnie obudzić, z marnym skutkiem.  Tak właściwie jest moim jedynym prawdziwym kumplem, nikogo więcej do siebie nie dopuszczam. Spytacie dlaczego ? Odpowiedź jest dosyć prosta. Pochodzę z „szanowanej” i „starej” rodziny Otaka, która zarządza dosyć sporą siecią hoteli. Całe moje życie ocieka luksusem i bogactwem, moi starszy mają forsy jak lodu. Ale szczerze, mam na to całkowicie wyjebane. Nigdy nie byłem szczęśliwy. Pokonując stosy mang i płyt dotarłem w końcu do szafy, nawet nie myśląc o tym, co biorę, ubrałem się. Słysząc z dołu niezadowolone krzyki mojej matki, zszedłem po schodach.

 Żyliśmy w domu w centrum Tokio, a tak konkretniej w Shibuyi. Jednym słowem – dzieciaki z przerośniętym ego, prywatne szkoły i wszystko, co drogie. Wszedłem do dużej kuchni, siadając przy barku. Matka omiotła mnie zabójczym spojrzeniem. Eh, nie mam co liczyć na dobre śniadanie. Podsunęła mi pod nos miskę z mlekiem i powróciła do robienia bento. Mruknąłem niezadowolony i leniwie wstałem, powłócząc nogami. W tej kuchni jest tyle szuflad i szafek, że nie wiem co jest w połowie z nich. Wyciągnąłem sobie płatki i nasypałem do miski.
- Możesz mi wyjaśnić, dlaczego znowu zaspałeś ? – wysyczała, nawet na mnie nie patrząc. Nie cierpię kiedy tak do mnie mówi.
- Budzik mi nie zadzwonił – wpakowałem sobie do ust płatki, wylewając trochę mleka na nieskazitelne drewno blatu.
- Nie mam do ciebie siły. Na litość boską, wytrzyj to chociaż – podeszła ze ścierką, wycierając stół i przy okazji trzepiąc mnie nią po głowie. – Może się pośpieszysz ?

   Nie odpowiedziałem, po prostu wstałem i nie sprzątając po sobie podszedłem do stolika, gdzie leżała moja torba. Tak tak, wiem, olewam ją. Ale, no błagam, ile można słuchać jej gadania ? Westchnąłem, gdy spojrzałem na zdjęcia wiszące w grubych, czarnych ramkach na ścianie. Ah, no tak, zapomniałem wspomnieć o jednym małym szczególe dotyczącym mojej rodziny – każdy chłopak, który skończył 17 lat, znikał. Idiotyczne prawda ? Nie można tego inaczej nazwać.
Nikt nigdy nie powiedział mi prawdy.  „Wyjechał”. Ciekawe. Nie mogę zliczyć ile osób mi bliskich już nigdy nie zobaczyłem. Starszy brat, kuzyn, drugi brat. Kto jeszcze ? Mój ojciec mnie zbywał. Matka tez. A najśmieszniejsze jest to, że sam mam 17 urodziny za tydzień, a oni milczą. 
- Nie zapomnij o urodzinach swojego kuzyna !- krzyknęła na odchodnym. Tak, kończył ten przeklęty wiek. Tym razem nie miałem zamiaru pozwolić, żeby tak po prostu mnie zbyli. Musze dowiedzieć się, o co tu chodzi, a to była niepowtarzalna okazja.



   - Nie boisz się ? – spytał Kenji, próbując zdobyć ośmiorniczkę z mojego pudełka na lunch. Manewrował pałeczkami, jednak za każdym razem odparowywałem atak. Zaśmiałem się, gdy zrobił minę obrażonego dziecka.
- Jakoś niespecjalnie, po prostu jestem ciekawy.
- Naprawdę myślisz że cos ci powiedzą i że twój kuzyn, no wiesz, zniknie ? - Jest ciekawski jak cholera.
- Sam już nie wiem.
Z Kenijim znamy się od podstawówki – jego rodzice są znanymi lekarzami, chirurgami bodajże. Trzymamy się razem w tej pojebanej szkole dla snobów. Wie o mnie wszystko, tak samo jak ja o nim.  Serio, wiem nawet jakie pornosy ogląda – przyznał się nawet do gejowskich. Chodzimy do męskiej szkoły, nie dziwie mu się. Nie mamy zbyt wiele styczności z płcią przeciwną.  Chodzimy nawet  razem ćwiczyć sztuki walki – od dziecka uczono mnie władać kataną. Oczywiście nigdy nie wyjaśniono mi po co. Nigdy też nie byliśmy specjalnie grzeczni – pewnie to jest jakaś forma buntu, ale często uciekamy z domu, pijemy i palimy. Śmieszne, nie ? Buntowanie się przed życiem w luksusie.  
- Zaraz koniec przerwy – mruknąłem, odgarniając te moje dziwne włosy za ucho. Ich barwa była nie do sprecyzowania – ni to niebieskie, ni to szare, trochę turkusowe. Dziwactwo. Jakbym był jakąś mieszanką. Związałem je w kucyk, żeby mi nie przeszkadzały i wstałem, ze śmiechem pomagając ledwo żyjącemu Kenjiemu.  



  - Tadaima – rzuciłem torbę na fotel przy stojaku na buty, zdjąłem trampki i wszedłem, rozglądając się. Cicho. Ah, no tak. Urodziny Yuji. Przeszedłem przez długi, jasny korytarz wypełniony gustownymi według mojej matki obrazami. Cóż, znała się na sztuce, uwielbiała takie niesamowicie drogie drobiazgi. Wyjrzałem zza okna, luzując nieco szkolny krawat. Tsa, tradycyjnie – siedzieli w altance. Westchnąłem i wszedłem do zimowego ogrodu. Było to jedne z moich ulubionych miejsc w domu. Znajdowało się w nim pełno tajemniczych zakamarków, w których chowałem się jako dziecko. Jako maluch, byłem pozostawiony sam sobie – sam się bawiłem, sam zasypiałem, sam uczyłem. Już dawno się przyzwyczaiłem.

   - Kei ! Chodź tu do nas, a nie tak stoisz – ruszyłem leniwie w kierunku stołu, otwarcie ukazując moją niechęć. Oczywiście w tym zacnym gronie nie mogło zabraknąć mojego ojca – jebany szefunio, zawsze myśli ,ze będę się go słuchał jak pies. Zmierzył mnie srogim wzrokiem, ja jednak nie zaszczyciłem go spojrzeniem. Dziwicie się mi ? Traktował mnie jak dziecko. Protekcjonalnie usiadłem przy moim kuzynie, olewając jego fuknięcie.
- Wszystkiego najlepszego – uśmiechnąłem się do niego. Tępo gapił się w przestrzeń, kurczowo trzymając szklankę z sokiem w rękach – Yuji ?
- Co ? A, tak, dzięki stary – słaby uśmiech zagościł na jego twarzy. Był dziwnie rozkojarzony, jakby … przestraszony.
- A wiec jutro kończysz 17 lat ? – zagadałem udając, że nie zauważyłem jego dziwnego zachowania.  Odwrócił wzrok. Co się kurwa dzie…
- Kei, przestań go męczyć, zjedź trochę ciasta – matka uśmiechnęła się sztucznie. Zawsze przybierała pozę dobrej gospodyni przy innych. Irytujące. Przyjąłem wciskany mi przez nią porcelanowy talerzyk z ciastem truskawkowym, przypatrując się kuzynowi. Zachowywał się jak zaszczute zwierze. Reszta rodziny gaworzyła sobie między sobą, bo inaczej tego nazwać nie można. Starali się nawet na mnie nie patrzeć. Byłem czarną owcą.  Nie żeby mi to nie pasowało. Wygrzebałem z wypieku parę truskawek.
- Właśnie, Kei, jak ci idzie z w szkole ? – jedna z ciotek odwróciła się od mojej matki, obrzucając mnie pseudo sympatycznym spojrzeniem.
-Źle. – Ta, lubię być bezpośredni. Kobieta zrobiła dziwną minę, po chwili jednak na jej twarz powróciła maska.
- A to niedobrze, mama musi być zawiedziona. – miałem straszną ochotę jej odpyskować, ale tego nie zrobiłem. Odparłem tylko grzecznie:
- Staram się.



   Po tej całej szopce w końcu miałem chwilę wolnego. Yuji jak się nie odzywał, tak się nie odzywał. Nie miałem okazji  nawet czegoś z niego wydusić, cały czas był pilnowany przez matkę. Jakby miał zniknąć. No tak, przecież miał. Ja pierdole. Co się dzieje w tej rodzinie ? Warknąłem sam do siebie, tak po prostu i wstałem z fotela, mając dosyć wpatrywania się w ekran laptopa. Dochodziła godzina 23, cała rodzina u nas nocowała. Zachowywali się jakby nigdy nic, jakby nic miało się nie wydarzyć. Może tym razem rzeczywiście będzie inaczej ?  Przemknąłem się możliwe jak najciszej przez swój pokój i cicho otworzyłem drzwi. Cały dom spał. Coś czuje że znowu się spóźnię do szkoły. Pokój Yuji był tuż koło mojego, więc nie miałem jakiś większych trudności. Wszedłem, nie pukając. Moje oczy przyzwyczaiły się do ciemności. Nie było go na łóżku, w końcu dostrzegłem jednak skuloną postać w rogu pokoju. Chyba zasnął, wtulony w poduszkę. Ee ?
   
 Podszedłem do niego i lekko szturchnąłem jego ramię. Podskoczył jak oparzony, uderzając głową w ścianę. Po pokoju i pewnie nie tylko rozniósł się głuchy huk. Chłopak już otwierał usta, żeby krzyknąć, jednak upadłem na kolana i zatkałem mu je dłonią.
- Zamknij się – wysyczałem, patrząc się w jego wypełnione strachem oczy. Chłopak był naprawdę przerażony. Pokiwał głową, jęcząc coś niezrozumiałego. Westchnąłem i oderwałem rękę, siadając po turecku. – Co tu się kurwa dzieje.
Jego brwi podniosły się, a w kącikach oczu pojawiły się łzy. Panicznie pomachał głową, mocniej ściskając poduszkę. Chryste panie, i on ma 17 lat ? Gdyby można było opisać moja minę emotikoną, byłaby nią „._.”. Walnąłem go otwartą dłonią w czoło.
- Ogarnij się i powiedz mi o co chodzi.
- N-nie mogę – wyjąkał, z trudem hamując łzy. Zaraz go rozpierdolę. – Uciekaj stąd, po ciebie też przyjdą. – Poczułem ukłucie w podbrzuszu.
- Niby kto ?
- Nie mogę ci powiedzieć, odpierdol się ! – prawie krzyknął, wtulając się w poduchę. Patrzyłem, jak trzęsąc się, wstaje i zawija się w kołdrę na łóżku dla gości. Okej, to było dosyć dziwnie. Tej wersji jeszcze nie słyszałem. Postanowiłem dać za wygraną i z dziwnym uczuciem niepokoju wyszedłem, zamykając drzwi. I tak się nic od niego nie dowiem.  Zabiorą cię ? Co to do chuja miało znaczyć ? Jakoś nigdy nie miałem zbyt dobrych kontaktów z Yujim, zawsze go lałem aż miło, szczególnie na treningach, ale nie myślałem, że coś mu siedzi na bani.



   Nawet nie wiem, kiedy zasnąłem. Miałem wrażenie, że wizyta w pokoju dla gości tylko mi się przyśniła. Budzik nieznośnie dźwięczał, odbijając się echem w ścianach mojego ogromnego pokoju. Argh, już naprawdę nie mam siły. Wygramoliłem się do połowy z kołdry, nawet nie otwierając oczu i na ślepo odszukałem urządzenie. O wiele lepiej wygląda w częściach na podłodze. W końcu cisza. Nagle usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi. Kroki nie były zbyt znajome, za ciche jak na moją matkę.

   - Kei, twoja matka prosi żebyś wstał, bo zaraz sama tu przyjdzie i zabierze na dół razem z kołdrą – ciotka. Jęknąłem coś w odpowiedzi, tylko żeby dała mi spokój. Ale wstać musiałem.  Zaraz, zabierze ? YUJI ?!
Wyskoczyłem spod pościeli, omijając zdziwioną kobietę i wybiegłem na korytarz, udając się prosto do pokoju gościnnego. Otworzyłem drzwi z hukiem. Pusto. Pościelone łóżko, wszystko idealnie. Ciotka poszła za mną, przystanęła w drzwiach i uśmiechnęła się sztucznie.
- Ah, zapomnieliśmy ci powiedzieć. Wczoraj wieczorem, zaraz po tym jak zasnąłeś, Yuji się spakował i wyjechał. Pewnie matka wspominała ci o tej szkole z internatem w USA, świetny poziom nauki i…
- O której wyjechał ? - przystanąłem przed łóżkiem nie patrząc się na nią. Zapadła dziwna cisza.
- Słucham ?
- O KTÓREJ WYJECHAŁ.
- O 22, czemu pytasz ? – zmierzyłem ją wzrokiem. Kolejne kłamstwa.
- Bardzo ciekawie, bo jeszcze o 23 tu był – wysyczałem, patrząc się na nią z nienawiścią. Musiałem wyglądać dosyć strasznie, bo kobieta cofnęła się z przestrachem. Chyba trochę wyszedłem poza jej idealny plan. Spojrzała na mnie niepewnie, nie wiedząc co zrobić.
- J-ja… - minąłem ja i zbiegłem na dół, potykając się o własne nogi. Czułem się, jakby cała krew ze mnie upłynęła – było mi słabo. Piekielnie słabo. Wbiegłem do kuchni. Przy stole siedział mój ojciec, popijał kawę i czytał gazetę. Podszedłem i walnąłem pięścią w blat. Spojrzał na mnie dziwnie, nawet nie odkładając gazety. Choćbym nie wiem jak był wściekły, zawsze mnie ignorował.
- MOŻESZ MI WYJAŚNIC CO TO MA ZNACZYC ?! – krzyknąłem. Nigdy na niego nie wrzasnąłem, przysięgam. Aż dziwnie się poczułem. Odłożył gazetę i zdjął okulary, patrząc się na mnie srogo.
- Jak ty się zachowujesz ? – spytał, przygniatając mnie wzrokiem do ziemi. Zawsze gdy z nim rozmawiam czuje się jak zero. W sumie to i tak często się nie zdarzało. Dopóki nie sprawiałem problemów w ogóle go nie obchodziłem.
- Gdzie jest Yuji.
- Ciotka ci już pewnie powiedziała , że..
- PYTAM SIĘ GDZIE ON JEST NAPRAWDĘ. – Zawsze miał przygotowane odpowiedzi, ale chyba nie tym razem. Po chwili milczenia odparł :
- Nie wiem o co ci chodzi. – To nie miało sensu. Warknąłem i odwróciłem się napięcie. Znowu wbiegłem po schodach i poszedłem do mojego pokoju.  Zgarnąłem plecak i wpakowałem do niego wszystko, co może mi się przydać. Sięgnąłem po telefon, wybierając numer Kenjiego.
- Kenji, przenocuj mnie przez parę dni. – nie miałem zamiaru zostać w tym popierdolonym domu ani chwili dłużej.



 *** 
Także tego, macie nową porcję moich wypocin. Jeżeli wam się podoba chociaż ten marny początek dajcie znać *3* I obiecuje, że każdy rozdział będzie taki długi *^*
                                                                                                                                                                

3 komentarze:

  1. Oh my fucking gay!!! *.*
    To jest zajebiste! Genialne! Świetne! Wspaniałe! *milion pięćset sto dziewięćset epitetów później*
    Uwielbiam alchemię więc jestem niezmiernie uhahana faktem, że mój senpai coś takiego piszę.
    Nie no ja żądam więcej *^* .
    ...W ogóle przyćmiłaś mnie swoją zajebistością! ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Kyaaaaaaaaaaaaaaaaaa, SENSEI. *^* Popadam przez Ciebie w jeszcze niższą samoocenę. Nigdy nie dorównam Tobie i Twoje twórczości. Zaskakujesz mnie jak zawsze. Jak już wspominałam, sam tytuł zrobił swoje i się nie myliłam. Pragnę więcej i mam nadzieję, że będziesz częściej dawać notki. <3

    OdpowiedzUsuń
  3. bożeeeeee !!!!!!!! zajebiste ;D to jest boskie , wspaniałe , wyjebane w kosmos !!!!! ;p wieeelbiam <3.<3

    OdpowiedzUsuń