Uhh, znowu to samo. Zapomniałem zasłonić żaluzje. Nie
cierpię kiedy z rana budzi mnie słońce szczególnie, jeśli specjalnie dobrze mi
się nie spało. Ano, właśnie. Westchnąłem spojrzałem na Nerisa. Miał lekko
rozwarte usta kiedy spał. Nie kręcił się w nocy, ale za to zabierał cały koc. Przymknąłem
oczy, chcąc się jeszcze zdrzemnąć, ale nie dane mi było nawet zaśnięcie –
Kuroneko wpadła do pokoju, jak szalona bijąc w metalowy garnek jakąś chochlą.
- WSTAWAĆ LENIE – darła się, śmiejąc się dziko. Miała na
sobie piżamę – niebieską sukieneczkę w żółte kwiatki. Neris poderwał się do
góry a ja razem z nim, jęcząc z bólu. Co
jest … ? Chłopak tak samo zdezorientowany jak ja zamarł, a ja wpadłem na niego,
wytrącając go z równowagi. Skończyło się na tym, że leżałem na nim, a Kuroneko
zanosiła się śmiechem. Ta mała, wredna bestia zrobiła nam warkoczyka. NA SPÓŁĘ.
- Kuronekoo – jęknąłem, próbując usiąść okrakiem na Nerisie,
ale i tak musiałem się pochylać, żeby nie wyrwać sobie jeszcze więcej włosów.
- Jak ja cię dorwę – warknął czarnowłosy, który już się
podnosił – razem ze mną, jednak mocniej docisnąłem go do łóżka.
- Najpierw chodź to rozwiąż. Błagam cię, nie ruszaj się –
oparłem się rękoma o pościel, próbując coś wymyślić. Okej, niezręcznie. Siedzę
na nim i jeszcze nie mogę się ruszyć. Czułem, jak jego klatka piersiowa się
unosi. Spojrzałem w jego oczy, które oczywiście próbowały wyłapać mój wzrok.
Neris uśmiechnął się, a że ja też nie mogłem się powstrzymać, to zaczęliśmy się
śmiać jak debile.
- Dobra, to najpierw zejdź ze mnie, a potem jakoś pójdziemy
do łazienki. Proszę cię, przestań się śmiać, hahahaha.
- Zabiję ją, przysięgam. Ał, uważaj – jakoś tak od 15 minut
staliśmy przed lustrem, próbując rozwiązać warkocz. Byliśmy już całkiem blisko,
przynajmniej teraz mieliśmy okazję pogadać.
- I co, podoba ci się tu ? – spytał, szarpiąc supeł. Sprawę
dodatkowo komplikowało to ,że mam krótsze włosy, dlatego Kuroneko porobiła
straszne kołtuny. Fakt że jestem niższy też jakoś specjalnie nie pomógł.
- Jest zupełnie inaczej niż … u mnie.
- Ale aż tak źle nie jest ?
- Nie, jest całkiem spoko.
A co z tobą ? Wychowałeś się tu ?
- Nie, mieszkam tu od jakiś dwóch lat. Można powiedzieć, że
moja rodzina miała mnie już dość. – uśmiechnął się słabo, odgarniając
wyswobodzony już kosmyk za ucho. Szpiczaste ucho. – Co jest ?
Zaskoczony dotknąłem opuszkami palców ostrego zakończenia,
wprawiając Nerisa w śmiech.
- Są strasznie wrażliwe, łaskocze. – parsknąłem śmiechem. Czy
jest mnie w stanie coś jeszcze zdziwić ?
- A co z Kuroneko?
- To przybłęda, nie pamięta zbyt wiele. Sensei ją
przygarnął, kiedy miała z 3 lata. Niedawno miała 11 urodziny. Ja jestem rok od
ciebie starszy.
- 18 ? Fajnie ci, w moim … Em wymiarze mógłbyś już legalnie
kupować fajki.
- Haha, to nie ma takich problemów. Już prawiee … Hm, Kei ? – spojrzałem na niego pytającym
wzrokiem, próbując przekręcił głowę w lewo. Mój kark bolał jak cholera. -
Dzisiaj w nocy muszę załatwić parę spraw. Nie mów mistrzowi że wyszedłem,
dobrze ?
- Tak, ale…
- Proszę. – powiedział zdecydowanym głosem, patrząc mi się w
oczy. Ciarki przeszły mi po plecach. Jego spojrzenie jest wyjątkowo
przyszpilające.
- Spoko – uśmiechnąłem się lekko. Po co miałem naciskać ? I
tak by mi nie powiedział.
- WOLNI. – chłopak tryumfalnie odsunął się ode mnie.
- A teraz chodź ją wypatroszyć.
Nie jestem wścibską osobą ale mam ten przykry nawyk, że gdy
coś mnie męczy, muszę zaspokoić swoją ciekawość. PO PROSTU MUSZĘ. No cóż, każdy
ma jakieś wady.
Ten dzień minął w zabójczym tempie. Po codziennej nauce geografii
z … mojego wymiaru w bibliotece, obiedzie, krótkim sprzątaniu salonu i kolacji,
grzecznie pograliśmy w karty i rozeszliśmy się do swoich pokojów. Generalnie,
znamy się dopiero od paru dni, więc nie muszę chyba uważać żeby jakoś
specjalnie go nie wkurwić. Zupełnie inaczej prezentowała się drugi fakt – mam z
nim spędzić najbliższych parę lat mojego życia. … Cóż. Lepiej nie ryzykować. Zawinąłem
się w kołdrę mimowolnie wysłuchując kroków Nerisa. Wokół panowała idealna
cisza. Było tu tak inaczej. Zero irytującego dźwięku przejeżdżających aut, zero
szumu różnych urządzeń. To jest aż
nienaturalne dla moich przyzwyczajonych do hałasu uszu. Skrzypnięcie drzwi
zabrzmiało dla mnie jak wystrzał armatni, aż podskoczyłem. Neris cicho stąpał,
dosłownie jak kot. Zamknął drzwi i praktycznie bezgłośnie zszedł po schodach.
Jego kroki zginęły w ciszy.
Wstałem jako pierwszy, co się tu
jeszcze nie zdarzyło. Tym razem obyło się bez warkoczyka i małej Kuroneko
walącej w garnek. Na szczęście. Nie musieliśmy wstawać o określonej godzinie,
mistrz wymagał tylko, żebyśmy o 10 byli już po śniadaniu. Skierowałem swoje
kroki do łazienki, jednak zatrzymałem się przy drzwiach do pokoju Nerisa. Tak,
wiem że znacie tą pokusę. Zacisnąłem rękę na klamce, oczywiście nie wiele się
zastanawiając. Drzwi uchyliły się, ukazując lustrzany pokój do mojego z tą
różnicą, że było tu o wiele więcej pierdół. Po kątach walały się książki, na
krześle leżały rozrzucone ubrania, a niedaleko łóżka stał kubek i miska z
łyżką. Co tu dużo mówić, zwyczajny pokój nastolatka. Neris spał w drugą stronę
niż ja, głową do drzwi, dlatego widziałem tylko jego długie włosy spływające
swobodnie z łóżka. Podszedłem możliwie jak najciszej, kucając. Już podnosiłem
rękę, żeby potrzasnąć jego ramię, jednak zatrzymałem się w połowie. Na jego
policzku widniała czerwona szrama. Nie była duża, ale nie wyglądała zbyt
przyjemnie. Wokół niej powstał mały obrzęk, zabarwiając nieco skórę wokół rany
na fioletowo. Sam Neris spał jak zabity, oddychając głęboko. Wyglądał, jakby
wrócił z jakiejś wojny. Co jest grane ?
- Neris … - spoliczkowałem go
lekko, omijając cięcie. Nic. Ani drgnął. Westchnąłem głośno i dosyć brutalnie
szarpnąłem kołdrę, tym samym zostawiając go w samych bokserkach na łóżku.
Mruknął coś niewyraźne i przetarł oczy, po chwili jednak zasyczał z bólu,
ocierając ranę.
- Która jest godzina ? – wymruczał
zachrypniętym głosem. Odwróciłem wzrok, nie patrząc się na jego nieźle wyrzeźbiony
brzuch.
- Jakoś tak 9 – ziewnął, i zgarnął
włosy na twarz, najwidoczniej próbując schować ranę. – Widziałem to. –
popatrzył się na mnie dziwnie, wdychając.
- To nic.
- Spoko, nie mam zamiaru cię
wypytywać. – uśmiechnął się z wdzięcznością. To ani trochę nie pomogło mojej
ciekawości, wręcz przeciwnie. – Chodź ze mną, chyba nie chcesz, żeby mistrz się
zorientował ?
Poszliśmy do kuchni, jakimś cudem
nikogo nie budząc. Neris pokazał mi gdzie jest apteczka, a ja polałem mu to
wodą utlenioną i zakleiłem plastrem.
- Oficjalna wersja ? – spytał,
siedząc na blacie kuchennym.
- Wygłupiałeś się z nożem ?
- Niech będzie – westchnął,
rozmasowując tez nieco spuchniętą prawą rękę. Nie spytam, nie spytam, nie
spytam … Spojrzałem na niego i zaśmiałem się, widząc jego głupią minę.
- I z czego się śmiejesz ? –
mruknął, po chwili jednak i jego śmiech zabrzmiał w pomieszczeniu. Neris złapał
mój nadgarstek i przyciągnął mnie ku sobie. Oparłem się na krawędzi blatu. Za
blisko, był zdecydowanie za blisko. Zamarłem, gdy poczułem jego ciepły oddech
na policzku.
- Dziękuje – mruknął gardłowo.
Myślę, że zdecydowanie mój oddech nie powinien być taki ciężki, nie mówiąc już
o dreszczach wzdłuż kręgosłupa.
- N-nie ma za co – odsunąłem się,
nie patrząc mu w oczy.
- Musicie iść na targ – jęknęła
Kuroneko, gdy po kopaniu jakiś grządek w ogródku, co według mistrza miało nas „uszlachetniać”,
siedzieliśmy w kuchni. – Nie ma z czego zrobić obiadu.
- Idź do mistrza po trochę złota,
bo nic już nie mamy.
- … ja ?
- Tak, ty. – warknął, kiwając
się na krześle z nogami na stole. Czasami był dla niej szczególnie chłodny –
widocznie nie lubił jak go o coś wypytywano, a dziewczynka zamęczała go o ranę
na policzku. Może to i lepiej że nie naciskałem ? Westchnęła i zeszła ze
swojego stołka, kierując się ku salonowi, gdzie mistrz coś czytał. Sensei miał
do nas dystans – twierdził, że nie będzie wtrącał się do naszego życia, dopóki
coś nie przeskrobiemy. Zdrowe podejście, nie powiem że nie. Zmierzyłem Nerisa
wzrokiem, zastanawiając się nad tą dziwną sytuacją z rana. Nie za bardzo
myślałem, co on chciał osiągnąć – na Boga, przecież on mnie prawie pocałował.
Czy ma skłonności do chłopców ? Tak Kei, jak ty już na kogoś trafisz … Nasze spojrzenia
się spotkały. Chłopak już otwierał usta, żeby coś powiedzieć, ale do kuchni
weszła Kuroneko.
- Dostaliśmy 40 talarów, idźcie
już – wydęła usteczka, uśmiechając się uroczo.
Po raz drugi odkąd tu jestem wyszedłem
na ulicę, chociaż nie wiem czy pierwszy raz można zaliczyć jako … raz. No,
nieważne. Było około 25 stopni, nie za gorąco. Słońce schowało się za chmurami,
mimo tego było przyjemnie. Gdy zeszliśmy po małych schodkach do domu, ukazała się
przed nami kamienna ściana drugiego budynku. Uliczka była naprawdę wąska, lekko
pochylona w dół. Brukowana ścieżka prowadziła do większej przestrzeni, jednak
nie za bardzo widziałem co tam było. Ruszyliśmy w dół, mijając inne domy. Każdy
z nich się czymś różnił – a to kolorem drzwi, a to doniczkami na schodach czy
też okiennicami. Mimo, że kolory były raczej stonowane, wszystko było wyjątkowo
barwne. Budynki były zbudowane z ziemistego kamienia.
W końcu wyszliśmy z alejki, a
przed nami ukazał się mały rynek. Pośrodku znajdowała się studnia, wokół niej
trochę ławek. Na jednej z nich siedziała jakaś blondynka ze swoją koleżanką.
Obie wlepiły w nas oczy, chichocząc. Neris parsknął i złapał mnie za
nadgarstek, ciągnąc ku następnej uliczce. Zaśmiałem się.
- Czyżbyś był nieśmiały ?
- Ani trochę, ale to zwykłe
szmaty. Uwierz. Zresztą, od 10 lat kocham tylko jedną osobę i w końcu będzie
moja. – spojrzał mi w oczy, a ja poczułem się nieco dziwnie. – A co z tobą ?
Nie zostawiłeś dziewczyny w swoim wymiarze ? – puścił moją rękę, zrównując nasze
kroki.
- Nie. Można powiedzieć, że nie
mam szczęścia. Zawsze trafiam na jakieś kurwy – zaśmiał się. Po przemierzeniu
jeszcze paru uliczek moje uszy wypełnił dźwięk gwary i rozmów, gdy weszliśmy na
kolejny plac, tym razem zdecydowanie większy. Właściwie, nie byłem w stanie
oszacować, jak duży jest, bo widziałem tylko masę straganów. Były ich
dziesiątki. Barwne, kolorowe materiały chroniły towary przez pogodą, a
drewniane stołu ukazywały najdziwniejsze przedmioty, jakie było dane mi ujrzeć
w życiu.
- Musimy kupić mięso i warzywa,
nie zaszkodzi też trochę pieczywa. A, mistrz prosił o nowe grabki. No, chodź
już. – dla niego to nie było nic niezwykłego. Ludzie przeciskali się między
sobą, bo ścieżki między kramami były naprawdę wąskie. Jakaś kobieta
wykrzykiwała, że ma najlepsze jajka w Beltherion, druga natomiast, że
daje zniżkę na mapy Ameris. Neris pociągnął mnie, torując sobie drogę. Teraz
było widać, że jest naprawdę wysoki – jego głowa wystawała zza tłumu. Mijając
stoiska z biżuterią, mapami, tkaninami, pachnidłami i dosłownie wszystkim, co
można kupić , weszliśmy w widocznie oddzielną część targu, bardziej spożywczą.
Zapach farb i starych książek zmienił się na coś na kształt gulaszu i ogniska,
a powietrze stało się bardziej duszne. Przeszliśmy koło dużej grupki ludzi
zebranej wokół artysty zionącego ogniem i skręciliśmy do dużej wnęki w budynku.
Wszechogarniający zapach krwi trochę zamącił mi w głowie. Neris, nie puszczając
mojej ręki, wszedł głębiej i podszedł do lady z ciemnego drewna ubabranej jakąś
ciemną cieczą. Musiałem zadrzeć głowę żeby spojrzeć na osobę stojącą za nią.
Zaraz zaraz, co ?
Tam stał
gość z rogami. Z głową byka. Z sierścią. Wielki jak niedźwiedź. Jego gałki
oczne były całe czarne, a rogi lekko zakręcone na końcach. What the fuck I just
seen ?.
Poczułem
ból na żebrach, gdy Neris wbił w nie łokieć. Widocznie musiałem wyglądać dosyć
debilnie wpatrując się w szerokie, pokryte brązową szczeciną barki, bo to coś
groźne na mnie spojrzało.
- Wybacz
Harem, on jest nowy – powiedział chłopak, uśmiechając się. Coś prychnęło i
otworzyło pysk.
- Co dla
ciebie ? – jego głos był gardłowy. Harem poprawił mankiety białej koszuli, na
którą była zarzuca zielona kamizelka, a jego potężne nozdrza zadrżały, gdy
odetchnął głęboko.
- Hm,
kurczaka, pierś Hati* … - rozglądnąłem się po pomieszczeniu. Za … tym czymś
wisiały kawały mięsa, a w skrzyniach leżały mniejsze płaty. W kranie znajdowały
się umyte tasaki i noże, a obok – rządek jakiś ptaków, już bez głów i już oskubanych.
Widać było, że coś dba tu o czystość. Na ladzie znajdowała się skrzynka,
najwidoczniej z pieniędzmi. Docierało tu niewiele światła, dlatego u sufitu
zwisała dosyć duża lampa dająca nikły promień. Jeszcze raz spojrzałem na mężczyznę,
tak myślę. Miałem dziwne wrażenie, że wiem kim on jest. Czy to … Minotaur ?
· *Hati, w mitologii nordyckiej wilk podryzajacy
Księżyc.
\ ***
\ ***
Także tego, GOMENE że tak długo to trwało. Jak ktoś czekał na 4 rozdział to naprawdę przepraszam. Wiem też, że nie olśniewa, ale mam nadzieję, że się podoba mimo wszystko :3 Dziękuje też za miłe komentarze <3