Nie wiem czy fakt, że oczy same mi się zamykały jakoś
wpłynął na to, że nie bardzo ogarniałem co do mnie mówi Neris. Patrzyłem, jak
jego usta się poruszają, ale nic nie słyszałem. Sam bełkot. Popatrzyłem się
nieprzytomnie w jego podekscytowane tęczówki.
- … EJ ! – zamrugałem parę razy. Chłopak walnął mnie otwartą
dłonią w czoło.
- Gomene, nie słuchałem cię. – mruknąłem, przecierając oczy.
Nerisowi zadrgała dolna powieka.
- Dooobra, chyba musimy z tym poczekać –odparł , patrząc się
na mnie lekko zirytowany. Po chwili jednak na jego usta wpłynął mimowolny
uśmiech. Potargał lekko moje włosy sprawiając, że połowa kosmyków wymknęła się
z gumki.
- Cieszę się, że w końcu tu jesteś .
- Po prostu pokaż mi gdzie mogę się położyć.
Było ciepło, dziwnie ciepło jak na pokój gościnny Kenjiego.
Na lewej stronie twarzy czułem promienie słońca, które irytująco drażniły moje
zamknięte oczy. Nie mogłem wyczuć chłodu od strony okna, który notabene powinno
znajdować się po mojej prawej stronie. Nie słyszałem cichego szmeru lodówki z
dołu, stłumionego ruchu ulicznego ani oddechu kumpla, który zawsze zostawiał
drzwi na oścież. Otworzyłem oczy, osłaniając je przed światłem. Zamiast
beżowego sufitu zobaczyłem drewniane panele w kolorze ciepłego drewna. Zaraz
zaraz. To nie był sen … ?
Zerwałem się z łóżka, potykając się o coś koło łóżko. Zakręciło
mi się w głowie. Wszystkie te dziwne wspomnienia doszły do mojej głowy razem z
małym, nieważnym fakcikiem – to wszystko to nie żaden sen tylko jebana prawda.
Jęknąłem, gdy z impetem wpadłem na ścianę. Zimne drewno obiło
mój nagi tors, który teoretycznie wcale nie powinien być nagi. Po pokoju i
zakładam że nie tylko rozniósł się głuchy huk. Śmiercionośna pułapka okazała
się parą moich trampek, które ktoś położył koło łóżka. Omiotłem wzrokiem mały
pokój. Ukośny sufit wskazywał na to, że znajdowałem się na poddaszu.
Naprzeciwko stało łóżko, złożone z prostej drewnianej ramy, obok której stała
szafka nocna z poskładanymi spodniami i koszulką. Okno z szerokim parapetem
było zasłonięte ciemną kotarą do połowy, przez co w pomieszczeniu panował
półmrok. Po mojej prawej stronie były drzwi i podłużna szafa. Mrucząc cicho,
pomasowałem obolałą klatkę piersiową. Co za idiota postawił te buty tak blisko
łóżka ?
- A mówią że to ja jestem niezdarny – drzwi się otworzyły, a
Neris noszlancko oparł się o framugę, uśmiechając się wrednie. Nie miał
koszulki. Odwróciłem wzrok, warcząc :
- Ubrałbyś się przynajmniej.
- No już już. Spałeś cały dzień, gratuluję – czułem jego
wzrok na sobie. Bez skrępowania gapił się na mnie, omiatając spojrzeniem każdy
skrawek mojego ciała. Byłem w samych bokserkach. Fuknąłem i sięgnąłem po swoje
rzeczy nie patrząc się na niego.
- Już myślałam, że nigdy
nie wstaniesz – mała podała mi talerz z chlebem i serem. Jakoś nigdy nie
lubiłem dzieci ale wydawała mi się nadzwyczajnie sympatyczna, w przeciwieństwie
do Nerisa, który cały czas się we mnie wpatrywał, popijając coś na kształt
herbaty. Kuroneko chwiała się na małym stołku, próbując pokroić jakieś jaskrawo
żółte warzywo. Gdy po raz kolejny niebezpiecznie pochyliła się w prawo,
drgnąłem, chcąc wstać, jednak czarnowłosy mnie wyprzedził. Westchnął
przeciągle, łapiąc dziewczynkę pod pachy i ściągając na podłogę.
- Pozwól że ci pomogę, mała – uśmiechnął się, głaszcząc jej
różowe włosy. Ona nie protestowała, widocznie często ją wyręczał. Byliśmy sami
w tym dosyć dużym domu. Był urządzony przytulnie, poszczególne pomieszczenia
nie były duże, z wyjątkiem salonu i otwartej kuchni. Znajdowała się ona tuż
przy wyjściu na ogród, była pełna światła. Rząd drewnianych szafek urozmaicał
zlew, mały piecyk i niezliczone pudełka i pojemniki na blacie. Drzwi do
spiżarni znajdowały się na lewo, zaraz za stołem, przy którym siedzieliśmy.
Oprócz tego w pomieszczeniu znajdowała się cała ścianka zapełniona półkami z
książkami. W całym domu było ich pełno, nawet na schodach walało się parę
tomów. Neris sprawnie poradził sobie z krojeniem, wrzucając kawałki warzywa do
metalowej miski, która następnie tryumfalnie postawił przede mną.
- Spróbuj – nabił jeden kawałem na widelec, podstawiając mi
go pod nos. Uniosłem brew u spojrzałem na niego jak na debila, jednak ten nic
sobie z tego nie zrobił. Westchnąłem, ściągnąłem ze sztućca dziwne coś. Porcja
szybko rozpuściła się na moim języku, zostawiając coś na kształt posmaku mięty
zmieszanej z arbuzem.
- Co to jest ?
- Etru – Neris usiadł i zabrał się za dokańczanie swojego
śniadania, którego ja jeszcze nie ruszyłem. - Ah, właśnie, jeszcze ci nie
wyjaśniłem co tak właściwie się z tobą stało. – spojrzał znacząco na dziewczynkę,
która udając, że wcale tego nie zauważyła, z zainteresowaniem wpatrywała się w
okno. – Kuroneko…
- Oj no już, jakby to miało coś zmienić – mruknęła i biorąc
ze sobą talerz, powlokła się do salonu. Uśmiechnąłem się mimowolnie. Teraz
bardzo przypominała mnie, gdy mając pięć lat byłem odsyłany do niańki, żeby nie
przeszkadzać ojcu. Miałem tak samo zawiedzioną minę.
- A więc, od początku. Nasze rodziny kawał szmat czasu temu
zawarły ze sobą kontrakt. – chłopak oparł się wygodnie, skierowując swoje
fioletowe tęczówki prosto w moje oczy. – W zamian za pomyślność w interesach i
ochronę rodu, rodzina Otaka miała oddać
swoich synów, gdy skończą oni 17 lat, aby tutaj mogli uzyskać wykształcenie i
razem z dobranym synek z rodu Merisa zostali tak zwanymi Alchemikami. Alchemicy
pilnują Bram i utrzymują porządek między wymiarami. Haha, przestań robić taką
minę bo mnie rozśmieszasz.
- Wymiary ? Bramy ? Alchemicy ? Jaja sobie robisz ?
- Niekoniecznie. Aktualnie znajdujesz się w innym wymiarze,
równoległym do twojego świata. Myślisz, że wszystkie mity z twojego świata to
co ? Wyobraźnia ludzi ? Proszę cię, to efekty nieuwagi Alchemików. Minotaur ?
Hybrydy ludzi i zwierząt ? Przejdź się po mieście. U nas to na porządku
dziennym. Kiedy przejdziemy szkolenie, jak używać Alchemii i czym ona w ogóle
jest, zostaniemy posłani do Akademii. Będziemy rywalizować z innymi parami.
- … Dlaczego ?
- Nah, prosta eliminacja. Przetrwają najsilniejsi. Alchemicy
nie mogą być słabi. Musimy z palcem w dupie umieć pokonać olbrzyma czy
Midgardsoma.
- Nie chce wiedzieć co to jest prawda ?
- Nie chcesz. – to było cholernie nie fair. Dlaczego on mógł
się na to przygotować całe życie, a ja musiałem czekać 17 lat ? – Będziemy
rywalizować z innymi o przywileje. Wiesz, lepsze śniadanie, dzień wolnego czy
coś. Taka motywacja. Idiotyzm, no ale co poradzisz. Będziemy dostawali masę
małych misji, które będą miały nas przygotować nas na „trudny i cierpienia szlachetnych Alchemików”. Oczywiście jest
cała masa zasad, ale o tym później. – dopił napój i westchnął, odgarniając długie
włosy z karku.
- Poczekaj – spojrzał na mnie pytającym wzrokiem. – Czym
jest alchemia.
- No tak, wybacz. „Człowiek nie
może niczego osiągnąć bez poświęceń, aby coś stworzyć trzeba poświęcić coś o
takiej samej wartości”. To podstawowa zasada. Cała Alchemia opiera się na
wykorzystywaniu naturalnej energii, co pozwala na kreowanie tego, co chcesz.
- He ?
- Nie umie ci tego wyjaśnić, musisz to zobaczyć. Jakieś
pytania ?
- …. Gdzie my tak właściwie jesteśmy.
- Ah, no tak. Witamy w mieście portowym
Beltherion – przełknąłem kawałek chleba z serem. W co ta moja popieprzona
rodzina mnie wpakowała ? – Chodź, mistrz zaraz przyjdzie – uśmiechnął się,
ukazując rząd białych zębów wraz z ostro zakończonym kłem. – I tak na
marginesie – wszystkiego najlepszego.
Gdy zjadłem, wyszliśmy do ogrodu, który okazał
się jednym z tarasów, które widziałem poprzedniego dnia. Był dosyć duży, na
ganku znajdował się stół wraz z krzesłami i komoda, zaraz potem doniczki i masa
narzędzi ogrodniczych. Zeszliśmy, otoczyły nas cienie drzew. Po paru chwilach
wyszliśmy na otwarty plac treningowy, wyłożony ściółką i doszliśmy do barierki,
z której wychodziły wąskie schodki. Moją twarz owiała przyjemna, morska bryza.
Nie było widać drugiego brzegu. Na prawo
znajdował się port, a statki były naprawdę ogromne. Ludzie wydawali się mali
jak mrówki. Miały piękne, barwne żagle i rzeźby na dziobach. Ten najbliżej nas
był z ciemnego drewna, gładkie kształty sprawiały, że delikatne fale zgrabnie
opływały dziób. Na jego pokład były ładowane jakieś duże beczki i pakunki,
dowódca krzyczał coś. Wszystko skrzyło w promieniach porannego słońca. To był
naprawdę magiczny widok. Wychyliłem się lekko zza barierki, opierając się na
brzuchu. Wiatr rwał moje niezwiązane włosy, gdy omiotłem wzrokiem widok pode
mną. Schodki prowadziły do małego zejścia na nie większą plażę pokrytą piaskiem.
- Co wy tam robicie ? – krzyk z ganku przywrócił
mnie do rzeczywistości. Tajemnicza postać okazała się tym samym mężczyzną,
którego spotkałem wczoraj – niski brunet ze złotymi okularami na nosie.
- To nasz mistrz, lepiej go nie denerwuj, ma
wyjątkową wyobraźnię jeżeli chodzi o kary – Neris skrzywił się lekko i złapał
mnie za dłoń. Nie odtrąciłem go bo był zwyczajnie … inny. Jakoś niespecjalnie
mnie to krępowało, nie wiem czemu. On nie miał żadnych oporów, w końcu był
wychowywany w zupełnie innym środowisku. Nie wiedziałem nic o tutejszych zwyczajach.
Pociągnął mnie w kierunku budynku, a ja zrównałem nasze kroki. Jego chód był
sprężysty, przypominający koci. Co za chłopak. Mężczyzna zmierzył mnie dziwnym
wzrokiem i westchnął.
- Kei, tak ? Pokaż co potrafisz. Weźcie miecze i
zmierzcie się, zaraz do was przyjdę. Neris, bez żadnych podcięć, rozumiesz ?
- Tak senseiii – czarnowłosy zrobił naburmuszoną
minę, wydymając usta. Nie mogłem powstrzymać śmiechu. Po raz pierwszy tutaj się
zaśmiałem sprawiając, że Neris popatrzył się na mnie wesoło.
Sztuki walki trenowałem od jakiegoś 6 roku życia.
Teraz wszystko nabiera sensu. Umiałem doskonale posługiwać się kataną,
wygrywałem zawody. Nigdy nie sądziłem że te umiejętności mi się do czegoś
przydadzą. A tu proszę.
Neris był szybki i silny, jednak z łatwością
odparowywałem jego ataki. Było cholernie gorąco, po plecach spływały mi strużki
potu. Walczyliśmy już dosyć długo. Mocniej ścisnąłem rękojeść katany, gdy
ostrza przecięły się.
- Dosyć, już, już. – mistrz machnął ręką,
podnosząc wzrok zza opasłego tomiska. Czy to przypadkiem nie on chciał zobaczyć
jak sobie radzę ? Oparłem dłonie na kolanach, oddychając ciężko. Neris jest
dobry, trzeba mu to przyznać. Spojrzałem na niego. On także był zmęczony. Ła, z
moją kondycją nie jest aż tak źle.
- Dobrze się spisaliście, obaj. Nie będzie tak
źle jak myślałem, a teraz jazda pod prysznic.
– powrócił do lektury, głębiej zapadając się w fotel. Gdy weszliśmy do domu, prychnąłem.
- Fajny mistrz.
- Nie, jest naprawdę spoko, tylko chce ci pokazać
jaki to on nie jest ważny, poczekaj trochę – spojrzał na mnie z góry. Jeśli bym
powiedział że nie irytuje mnie to, że jest wyższy, to bym skłamał. Można
powiedzieć, że mam lekkie kompleksy związane z moim wzrostem. 175 to mało,
uwierzcie.
- Gdy się wróciłem po twoje rzeczy to zupełnie
nie wiedziałem co wziąć, więc po prostu zgarnąłem taką dużą czarna torbę.
- To dobrze, byłem spakowany. Dzięki – mruknąłem.
– Macie tu w ogóle elektryczność ?
- A czemu mamy nie mieć ? – weszliśmy na poddasze,
gdzie wskazał mi łazienkę. Wygląda na to, że mamy wspólną. – Pójdę pierwszy, ty
się jakoś urządź czy coś. Jak skończę przyniosę ci ręcznik.
Jakoś specjalnie ciężko nie
było mi się rozpakować, większość moich ciuchów została w domu. Przysiadłem na
brzegu lóżka, wzdychając. Ile czasu tu spędzę ? Czy w ogóle jeszcze zobaczę
moją rodzinę ? Nie żeby mnie to jakoś specjalnie interesowało. Hah, Kenji musi
mieć teraz niezłą banię. Nie byłem lepszy. Jak każdy dzieciak chciałem przeżyć
jakąś przygodę życia, być wyjątkowy. Wiecie, super moce i te sprawy. W sumie to
nie było tak źle. A Neris był całkiem niezły. To znaczy, jako kolega, no. Tak,
właśnie.
- Proszę proszę proszę
proszęęę – Kuroneko wdrapała się na moje kolana, gdy razem z Nerisem wieczorem
wpadli do mojego pokoju. Po krótkiej walce zostaliśmy odesłani do biblioteki,
gdzie do kolacji czytaliśmy książki, które polecił nam mistrz. Mi trafiła się
akurat chemia, z której byłem całkiem niezły. Cały dzień minął zadziwiająco szybko.
- Neris ma dłuższe włosy .
- Ale twoje mają taki dziwny
kolooor, zresztą, jego już mi się znudziły. No proszę – zrobiła smutną minkę,
opierając się o mój tors. Ciężka bestia.
– Nie i koniec.
Dziewczynka naburmuszyła się
i zlazła ze mnie, perfidnie wbijając mi kolana w uda. Siedzieli tu już z
godzinę, ale było całkiem zabawnie. – Zobacz, Neris zasnął. – zaśmiała się, a
ja spojrzałem na chłopaka. Chyba sam nie zauważył kiedy odpłynął. Zakopał się w
koc i odwrócił do nas plecami . – Chyba będziesz musiał dzisiaj spać z nim. Nie
miej mu tego za złe, naprawdę długo czekał aż cię spotka.
- Długo czyli ?
- Jakieś 10 lat.
- Co ? Skąd on …
- Chce mi się spać, nie
pozabijajcie się tylko z rana. Dobranoc – nawet nie zdążyłem ją o nic spytać, już
wybiegła z pokoju z dziwną miną. Czemu niby mamy się pozabijać ? Westchnąłem
i spojrzałem na łóżko. Było na tyle duże, żebyśmy obaj mogli się wyspać, ale
nadal nie było to łóżko małżeńskie. Trudno, nie będę go już budził. Położyłem
się koło niego, możliwe jak najbardziej przysuwając się do krawędzi. Neris
oddychał spokojnie. Dziwne uczucie. Nasze życia zostały połączone wbrew naszej
woli, od teraz będziemy spędzać ze sobą cały czas. Chłopak obrócił się, a jego
ciepły oddech owiał mój kark. Wzdrygnąłem się lekko.
***
Boże, nie trzyma poziomu, przepraszam :c
Wszystko jest takie.. ahhh, Czuję się jakbym czytała jakiś bestseller. Jesteś niesamowita. Dzięki Tobie polubię dłuuugie opowiadania. <3
OdpowiedzUsuńNie trzyma poziomu, nie trzyma poziomu... Ty weź nie marudź, bo wyszło ci zajebiście -.-
OdpowiedzUsuńdobrrrre <3 gonna read on
OdpowiedzUsuńkiedy następny rozdział?! DX: *powoli wpada w histerię*
OdpowiedzUsuńo jezuu, serdecznie ci dziękuje za komentarze, nie tylko tu. nie wiem czy powinnam mieć więcej fanów, ale i tak arigatou . nje mam czasu, postaram się w tym tygodniu. <3
Usuń*satisfied sigh* jak dobrze. <;;3
Usuńbałam się nagłego wyschnięcia tak dobrego źródła yaoi, ale czekać--mogę czekać... :]
Bry! Ja tu nowa jestem :3 I muszę przyznać, że piszesz świetnie, a opowiadanie mnie strasznie wciągnęło.
OdpowiedzUsuńCzekam na nowy rozdział i weny życzę :3
Am, i mam pytanko, mianowicie, powiadamiasz na gg albo na blogach?
Jeśli mi podasz gg mogę powiadamiać, generalnie powiadamiam na yaoi fandom na facebooku, ale dla ciebie zrobie wyjątek :3
UsuńO! No to w takim razie dziękuje <3
Usuń21734314